Co my wiemy o rozrzutności
Przyjęło się uważać, że kultury pierwotne praktykujące potlacz, czyli rytualne rozdawanie swoich dóbr materialnych sąsiadom, są w swym marnotrawstwie irracjonalne. Tymczasem to nasza „racjonalna" ekonomia roztrwoniła nieodnawialne zasoby planety tak, że przetrwanie całego gatunku stoi pod znakiem zapytania.
O potlaczu po raz pierwszy czytałem w dzieciństwie, pochłaniając wszystko, co w jakikolwiek sposób miało związek z moimi ówczesnymi bohaterami, którymi oczywiście byli szlachetni Indianie Ameryki Północnej. Mgliście pamiętam jakieś huczne przyjęcia, wręcz orgie, podczas których wodzowie opanowani przez amok autodestrukcji rozdawali na prawo i lewo wszystkie swoje dobra. Nie powstrzymywali się nawet przed podpaleniem własnych chat, aby w tym akcie niszczenia udowodnić innym swoją wielkość. Nie rozumiałem tego, dlatego chętniej wracałem do opisów honorowych, wiernych raz danemu słowu Indian, zamieszkujących prerię i kończących wszelkie spory rytualną fajką pokoju.
Na potlacz natrafiłem jeszcze kilkukrotnie w ciągu mojego życia. Najpierw w czasie studiów, w jakichś obowiązkowych lekturach antropologicznych, później jeszcze pojawiał się w książkach, po które sięgałem z wyboru. Bez wyjątku czytałem o nim jako o pewnym wynaturzeniu, czymś do czego zdolna jest natura ludzka, kiedy zapomni się i zagalopuje się w jednym tylko kierunku. Do tego celu jako przykład chętnie wykorzystują go również psychologowie, kiedy wyjaśniają działanie zasady wzajemności w jej skrajnych przejawach. Tysiące razy powtórzony po innych opis potlaczu jako ceremonii niektórych plemion indiańskich, w której uczestnicy niszczą lub oddają swoje mienie, by podnieść lub zachować...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta